Marcin Horała Marcin Horała
1996
BLOG

Radny Gdyni odpowiada na list prezydenta Szczurka

Marcin Horała Marcin Horała Polityka Obserwuj notkę 12

 Dwa dni temu prezydent Wojciech Szczurek zaprezentował opinii publicznej list otwarty. Z jego treścią można zapoznać się np. tutaj: http://www.gdynia.pl/wydarzenia/70_91499.html

 

 

Poniżej przekazuję do Państwa wiadomości odpowiedź, którą również w formie otwartej skierowałem dziś do Pana Prezydenta.

 

 

 

Odpowiedź na list prezydenta miasta Gdyni do polskich polityków i dziennikarzy pt. „Brońmy polskich interesów”

 

 

 

Szanowny Panie Prezydencie!

 

Z zainteresowaniem przeczytałem Pana list, a będąc jednym z gdyńskich polityków lokalnych w sposób szczególny czuję się jego adresatem. Pozwolę więc sobie skreślić kilka słów w odpowiedzi.

 

Aby odnieść się do treści listu, należy sobie najpierw ją uświadomić. Istotna treść listu składa się bowiem z dwóch niepotrzebnie zmieszanych ze sobą modułów.

 

Pierwszym z owych modułów jest deklaracja postawy eurorealistycznej, wraz z apelem o obronę polskich interesów narodowych w unijnych strukturach. Z perspektywy osoby takiej jak ja, są to oczywiste truizmy. Jedynym ciekawym aspektem sprawy jest prezentowanie owych truizmów w formie sensacyjnego odkrycia.

 

Niestety w polskim dyskursie publicznym nadal częsta jest postawa, której nie sposób nie nazwać neokolonialną. W której za różne paciorki i perkaliki, honorowe flagi, poklepywanie po plecach i uznanie na europejskich salonach oddajemy nasze żywotne interesy gospodarcze i nie tylko gospodarcze. Nie jest to główny obszar zainteresowań władz samorządowych, ale z dotychczasowych wypowiedzi i działań Pana prezydenta można było niestety pośrednio odczytać taką postawę bezrefleksyjnego euroentuzjazmu. Dlatego, jako osoba głosząca poglądy eurorealistyczne nie od wczoraj, tylko od kilkunastu lat, z radością witam w osobie Pana prezydenta neofitę w naszym obozie.

 

Szkoda, że analogicznego głośnego stanowiska Pana prezydenta i manifestu obrony polskich interesów zabrakło, gdy decydowały się warunki przystąpienia Polski do Unii, gdy ważyły się losy unijnej konstytucji czy traktatów reformujących. Gdy wreszcie – w sposób dla Gdyni szczególnie bolesny – przy udziale instytucji unijnych dokonano uderzenia w polską gospodarkę morską. Konsekwencja w wyborze spraw, w których zabiera się głos, jak i w treści prezentowanych poglądów jest cnotą pożądaną u osób publicznych – niemniej w tym miejscu przerywam tok rozumowania, pozostając przy biblijnej radości z jednego nawróconego.

 

Przejdźmy do drugiego modułu Pańskiego listu. Wrodzona podejrzliwość (za którą przepraszam, bo to brzydka wada) każe mi przypuszczać, iż jest on istotnym powodem powstania listu, jak i nagłego zwrotu ku poglądom wyżej opisywanym. Otóż jest to przekazanie opinii publicznej informacji o negatywnym finale postępowania Komisji Europejskiej ws. niedozwolonej pomocy publicznej udzielanej przez miasto Gdynia spółce budującej lotnisko Gdynia-Kosakowo. Jak Pan pisze, może to skutkować upadłością spółki.

 

Przysłowie mówi, że mądry człowiek, jeżeli potrzebuje ukryć liść, to zrobi to w lesie. A jeżeli lasu brak, to mądry człowiek zasadzi las, żeby ukryć w nim liść. Proszę wybaczyć śmiałość, ale mam wrażenie że cały eurorealistyczny wątek listu to sadzenie lasu wokół liścia – fiaska projektu lotniskowego w jego obecnym kształcie.

 

Oczywiście, można w tym kontekście mieć pretensje do Komisji Europejskiej, ale przecież KE i jej procedury nie powstały wczoraj. Umiejętność oceny ryzyka to elementarz przy planowaniu projektów biznesowych. A w naszej rzeczywistości ryzyko wynikające z otoczenia regulacyjno-prawnego, z działania instytucji publicznych – to dla wielu projektów, a na pewno takiego jak budowa lotniska – podstawowy czynnik ryzyka. Nieumiejętność jego oceny, brak skutecznych środków zapobiegawczych, to w pierwszym rzędzie wpadka autorów i realizatorów projektu. Wpadka mogąca kosztować gdyńskich podatników dziesiątki milionów złotych.

 

Decyzję o budowie lotniska, jak niestety wszystkie ważne decyzje w Gdyni, podjął Pan, Panie prezydencie sam, konsultując się tylko ze swoimi urzędnikami. Nie odbyła się tej sprawie pogłębiona dyskusja, z rozważeniem korzyści i strat jak również kosztów alternatywnych. Ani na forum rady miasta, ani jakimkolwiek innym angażującym, czy chociażby biorącym pod uwagę, opinię obywateli Gdyni. Dlatego wpadka grożąca zmarnowaniem dziesiątków milionów złotych jest przede wszystkim Pana wpadką. Jeżeli decyduje się o wszystkim, to trzeba też za wszystko odpowiadać. Tertium non datur.

 

Abstrahuję tutaj od celowości budowy/ucywilinienia lotniska jako takiej. Jako radny, na co dzień spotykający się z bezmiarem potrzeb zwykłych gdynian, na pewno mam co do tego co najmniej poważne wątpliwości.

 

Boli mnie serce, kiedy pomyślę sobie ile palących problemów można by za te pieniądze rozwiązać. Bo problemem tysięcy mieszkańców naszego miasta nie jest brak zapasowego lotniska dla gdańskiego Rębiechowa. Z pewnością lepiej poradzą sobie z ew. problemami z podróżą samolotem raz na kilka lat (o ile w ogóle) niż z codziennym brnięciem w błocie w drodze do domu, z niebezpiecznym przejściem przez ulicę przez które codziennie drżą na myśl o powrocie dziecka ze szkoły, z brakiem podłączenia ich domu do kanalizacji, brakiem oświetlenia na ich ulicy, podwyższanymi co roku do maksymalnych stawek opłatami i podatkami, drugim dziecku czekającym trzy lata na miejsce w żłobku.  Takich spraw mógłbym naprawdę jeszcze wiele wyliczyć. Ich nie widać z perspektywy warszawskich, a nawet gdańskich redakcji, z perspektywy instytucji przyznających medale i nagrody. Boję się pomyśleć, że ostatnio nie widać ich również z perspektywy gabinetów w urzędzie miasta. Tymczasem to również jest prawda o naszej Gdyni, mieście pozującym na nowoczesną XXI-wieczną aglomerację (które po drodze niestety znaczną część swoich mieszkańców zostawiło w wieku XX, a może nawet XIX).

 

Od wielu już lat wskazuję, że ludzie rządzący Gdynią, nie korzystają z przymiotów istot nadprzyrodzonych. Że najbardziej nawet doświadczonym, sprawnym i utytułowanym mogą zdarzyć się błędy i wpadki, a będą zdarzały się tym częściej im bardziej uwierzą we własną nieomylność. Im bardziej zamkną się na prawdziwą, równorzędną, debatę publiczną, na sygnały zwrotne o błędach i nieprawidłowościach. Niestety symptomy postawy „my wiemy lepiej” są już widoczne w Gdyni gołym okiem. Wspomnijmy tu chociażby o zablokowaniu lub odrzuceniu wszystkich złożonych obywatelskich projektów uchwał (łączna liczba podpisów popierających projekty zablokowane i odrzucone przez Samorządność Wojciecha Szczurka przekracza już 10.000), o wprowadzonym w Gdyni jako ostatnim mieście w Trójmieście kadłubkowym budżecie obywatelskim. Czyż muszę przypominać, że obywatelski projekt uchwały wprowadzającej poważny budżet obywatelski został przez Pana formację odrzucony?

 

Panie Prezydencie! Często zdarza nam się różnić. Gdy Pana formacja blokowała i odrzucała projekty obywatelskie – ja pomagałem je pisać i zbierać podpisy. Gdy Pana formacja podwyższała podatki i opłaty lokalne – ja głosowałem przeciw. Gdy Pan rugował gdyńskich kupców z zarządzania miejską halą targową – ja szedłem ulicą Świętojańską jako skromny uczestnik ich protestu itd. Jednak gdy ważą się losy dziesiątków, jak nie ponad stu milionów złotych należących do gdyńskich podatników, nie czas rozpamiętywać te różnice. Dlatego, pomimo iż nie miałem żadnego wpływu na podjęcie decyzji o budowie lotniska, deklaruję wolę pełnej współpracy przy wychodzeniu z aktualnego kryzysu projektu. Proponuję: spotkajmy się przy okrągłym stole w gronie kolegium prezydenckiego, radnych reprezentujących wszystkie ugrupowania oraz gdyńskich parlamentarzystów. Opracujmy plan działań ratunkowych, które następnie wszyscy wyłączymy z obszaru sporu politycznego i będziemy zgodnie wspierać również w trakcie tegorocznej kampanii wyborczej.

 

W tym miejscu zazwyczaj pisze się: bez wstępnych warunków, ale jeden warunek muszę postawić. Mianowicie taki, że zanim ów plan zaczniemy realizować to, choć w tej jednej sprawie, spytamy się gdynian jaka jest ich opinia. Czy uważają brak drugiego lotniska w Trójmieście za palący problem, na którego rozwiązanie chcą wydać ponad sto milionów swoich złotych.

 

To w końcu nie własnym ambicjom, projektom i wizjom tylko Im, mieszkańcom Gdyni, gdyńscy samorządowcy powinni służyć.

 

 

 

Z wyrazami szacunku

 

 

 

Marcin Horała

radny miasta Gdyni

 

 

PS. Szanowni, czytający te słowa gdańscy dziennikarze i politycy: zajmijcie się łaskawie problemami swojego miasta, bo w porównaniu z tymi gdyńskimi są one ogromne. Martwi was marnotrawstwo środków na budowę lotniska? Martwić to ono może mnie i innych gdynian. Wy pomartwcie się łaskawie bursztynowym stadionem, ECSem i tyloma innymi przykładami marnotrawstwa, które macie pod samym bokiem. Taką wybiórczą dalekowzroczność, która każe dostrzegać źdźbło w oku za miedzą a nie dostrzegać belki u siebie uważam za żenującą. Niekwestionowany problem, jaki mamy w Gdyni, nie powinien służyć do przykrywania problemów, jakie macie w Gdańsku. To nie jest przedmiot niniejszego listu, ale piszę tu o tym, żeby wyraźnie zaznaczyć że jestem jak najdalszy od wpisywania się w ten nurt.

Z wykształcenia prawnik i politolog. Z zawodu specjalista organizacji zarządzania procesowego i zarządzania projektami. Z zamiłowania samorządowiec i publicysta. Radny miasta Gdyni, ekspert Fundacji Republikańskiej, przewodniczący Zarządu Powiatowego PiS w Gdyni. Zamierzam kandydować na urząd prezydenta miasta Gdyni.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka