Tracy Chapman - Talkin' bout a revolution
Wydawałoby się, że trudno o utwór który byłby mi bardziej obcy. Takie klasyczne lewackie gadki. A jednak jest w tej piosence coś uwodzącego.
Nastrój nostalgii, nudy, tęsknoty i czekania na zmianę. Wizualizuje mi się to w następującej sytuacji: późno-jesienne popołudnie, za oknem ciemno i śnieg z deszczem a ty siedzisz w biurze w półmroku rozświetalanym tylko przez monitor, wklepujesz milionowy raz cyferki do tysięcznej tabelki i nie możesz oprzeć się myśli, że gdzieś w życiu źle skręciłeś, że nie o to chodziło. I zachciewa ci się wyjść na ulicę i wszcząć jakąś rewolucję (albo chociaż zapisać się do fight clubu).
I jest też ten moment, w którym rezygnacja zmienia się w gniew a gniew niesie ze sobą nadzieję zmiany. Finally the tables are starting to turn. I tak mi się jakoś kojarzy z jedną z najważniejszych dla mnie lektur czyli opowiadaniem "Pięknie jest w dolinie" Ziemkiewicza, a konkretnie z fragmentem: "Nie modliłem się, nie czekałem na tę ostatnią kulę w kark, tylko przepełniony wściekłością powtarzałem wciąż w duchu jak magiczne zaklęcie: czekajcie, skurwysyny. Czekajcie pieprzone Misie, Zdzisie i Rysie, z waszymi etosami, ministerstwami, spółkami, z waszymi radami nadzorczymi, z waszymi stopami procentowymi i funduszami powierniczymi, z waszymi bankami, dojściami, holdingami, konsultingami, czekajcie, wy zasrani właściciele świata, wy pieprzone elity, wy złodzieje bezkarni, bezczelni, zawsze comme il faut, zawsze na wierzchu - czekajcie, skurwysyny, ja wam jeszcze pokażę! Czekajcie, mówię i powtarzam to zaklęcie mego bezsilnego gniewu, ja, który dla was i dla siedzących w waszej kieszeni gnojków z relewizji, gazetowych redaktorków i usłużnych dziwek z prasowej loży zawsze będę tylko oszołomem i frustratem, czekajcie, skurwysyny!"
Finally the tables are starting to turn.
http://www.youtube.com/watch?v=Q2wneBVssPc